rok 2013

WIST:

Styczeń – Nowe nadzieje i stare kłopoty

W nowym roku, jak zwykle budzą się nowe nadzieje, jednak problemy pozostają stare. Podwyżki opłat komunalnych, likwidacje szkół, tłok na ulicach oraz nieustające debaty nad poznańskim stadionem miejskim. Okazuje się, że mimo kilkukrotnego oficjalnego otwierania jest on ciągle obiektem w budowie i wymaga dalszych nakładów. Skoro zainwestowano w niego już ponad 700 milionów złotych, to trzeba wydawać kolejne miliony, żeby mógł on jakoś egzystować i nie popaść całkiem w ruinę, co przytrafiło się jego poprzednikowi. Tyle, że końca dokładania do tego sportowo-promocyjnego interesu jakoś nie widać. Szanse, że stadion zacznie wreszcie zarabiać na swe utrzymanie, zwłaszcza w czasach kryzysu i konkurencji ze strony podobnych obiektów zbudowanych w innych miastach, wydają się iluzoryczne.
***
Podobnie jak mało realne okazały się zapowiedzi zbudowania w Poznaniu silnej europejskiej drużyny piłkarskiej. Mimo wysiłków trenerów i mediów, piłkarze „Lecha” konsekwentnie grają w coś odmiennego od tego, w co grają czołowe kluby piłkarskie. Do poziomu zawodników starają się dorównać kibice, którzy także usiłują kibicować inaczej niż to powszechnie jest przyjęte i akceptowane. Sławetne „oprawy” i „zadymy” mogą się podobać ich uczestnikom oraz wytwórcom rac i petard, jednak dla zwykłych ludzi są niebezpiecznym wynaturzeniem. Albo idzie się oglądać mecz, albo popisy zadowolonych z siebie kiboli. Zadziwiające, że nowatorską formą dopingu, ponoć docenioną nawet na wyspach brytyjskich, stało się odwracanie plecami do boiska. Kibice, którzy nie chcą oglądać meczu? Trudno to zrozumieć. Podobnie jak i to, że po Euro pozostaliśmy w Poznaniu nie tylko ze stadionem bez dachu, ale co gorsze także bez dna.
***
Równie kiepskim pomysłem jest wydawanie kolejnych pieniędzy na kampanię promocyjną miasta pod hasłem „Poznań zatrudni warszawiaka, wrocławianina czy krakowiaka”. Jak się muszą czuć tysiące poznaniaków, którzy bezskutecznie szukają pracy, widząc takie bilbordy? Tym bardziej że przesłanka do głoszenia takich prowokacyjnych haseł jest nader wątła. Statystycznie bezrobocie w Poznaniu jest może najniższe spośród podobnych ośrodków, ale jednak jest. I to całkiem spore. W dodatku, czy ten niski wskaźnik nie wynika z tego, że wielu poznaniaków wyjechało właśnie za pracą do innych miast, głównie Warszawy. Często nie robili tego z własnej woli. A teraz się okazuje, że miasto, które nie miało im nic do zaproponowania, lekko szafuje słowami i gromko zaprasza innych. Kampanijne zapewnienia o pracy czekającej w naszym mieście nie są więc ani prawdą, ani żartem. Zresztą, komu na progu jakby nieco pechowego – bo z trzynastką w liczbie – roku do śmiechu? Chyba tylko niepoprawnym optymistom, którymi są zwykle niedoinformowani pesymiści.

Luty – Zamiast końca świata

Wbrew nadziejom jednych, obawom drugich, a przede wszystkim szumnym zapowiedziom w mediach, koniec świata nie nastąpił. Nadal musimy sobie jakoś radzić na tym najlepszym z możliwych światów. Wkrótce zapewne wyznaczone zostaną kolejne daty ostatecznego końca, które też przeminą. Jednak kiedyś końca doczekamy. Na razie skończył się nam rok. Natomiast związany z nim światowy kryzys, mimo wszelakich wysiłków różnych międzynarodowych gremiów oraz mędrców, skończyć się nie chce.
***
Nowy rok jest najlepszą okazją do wprowadzania kolejnych podwyżek. W huku szampanów i kolorowych świateł nawet nie zauważamy, ile, gdzie i czego nam dołożono lub podwyższono. W tym roku jednak informacje o podwyżkach biletów na tramwaje i autobusy w Poznaniu zbiegły się z wiadomością, że w Tallinie zdecydowano wprowadzić darmową komunikację miejską. Takie pionierskie rozwiązanie jest ponoć rozważane także w kilku innych europejskich miastach. Szkoda, że nie w Poznaniu. Każdego roku miasto dopłaca do MPK kilkaset milionów złotych. Efekt żaden. Może wystarczyłoby dopłacić nieco więcej, zaoszczędzając na całej infrastrukturze związanej z rozprowadzaniem biletów i mieć darmowe przejazdy? Może nie na całym obszarze miasta od razu, ale choćby w wyznaczonej strefie. Byłby to dobry pomysł na ożywienie śródmieścia i wyeliminowanie z niego uciążliwych korków. Łatwiej byłoby pasażerom, zmotoryzowanym i chyba wszystkim. W kilku miastach, jak widać, próbują już takich nowatorskich rozwiązań. Władze Poznania tradycyjnie głowią się, jak wyciągnąć najwięcej grosza od poznaniaków. A potem dokładają go do MPK i paru innych firm, dla których i tak zawsze to za mało. Zaczarowane koło podwyższania opłat, wyciągania ich od poznaniaków i „wyrzucania” na dopłaty warto spróbować przerwać.
***
Korzyści z takiego rewolucyjnego rozwiązania wydają się spore. Choćby promocyjne, na których tak zwykle włodarzom miasta zależy. O Poznaniu zrobiłoby się głośno na całym świecie. Bylibyśmy na czołówkach największych mediów. Tętniące życiem śródmieście przyciągałoby też inwestorów skuteczniej niż mało udane, ale niezwykle kosztowne kampanie reklamowe. Zafundowanie darmowej komunikacji miejskiej może się więc w sumie okazać całkiem opłacalnym pomysłem. W Estonii chyba dobrze policzyli zanim zdecydowali się go wypróbować.
***
Jednak o rychłym wprowadzeniu sprawnej darmowej komunikacji nad Wartą możemy tylko pomarzyć. Tak jak o paru innych dobrych rozwiązaniach. Tymczasem okazuje się, że piłkarskie Euro w Poznaniu nadal trwa w najlepsze. To znaczy przedsięwzięcia inwestycyjne, które miały zostać zrealizowane na to największe krajowe wydarzenie sportowe, trwają w najlepsze. I nie wiadomo, kiedy rzeczywiście zostaną ukończone. Euro za nami, nie ma się więc po co spieszyć. Przed nami przecież prawie cały długi rok. A po nim znów fajerwerki, bale i… podwyżki.

Marzec – Mamy przechlapane?

Spółdzielczość mieszkaniowa nie może zaznać spokoju. W Sejmie grupa posłów PO znowu forsuje projekt ustawy mający kolejny raz „reformować” spółdzielnie mieszkaniowe. Tym razem ich sztandarowym pomysłem jest obligatoryjne tworzenie wspólnot w budynkach, w których wykupiono na własność choćby jeden lokal mieszkalny. Takie odgórne przymuszanie do powoływania wspólnot może mieć przykre następstwa dla spółdzielców, zwłaszcza mających lokatorskie prawa do lokalu. Może bowiem oznaczać utratę ich praw członka spółdzielni, a co za tym idzie możliwości korzystania z preferencyjnych opłat czynszowych, uwzględniających wpływy do spółdzielni z tytułu wynajmu przez nią lokali użytkowych czy innej działalności gospodarczej. Dlaczego jednak małe i słabe wspólnoty, w których często trudno podjąć poważniejsze decyzje związane np. z remontem budynku, mają być lepsze od spółdzielni? Przecież dzisiaj, prawie w każdej dziedzinie widać, że „duży może więcej i lepiej”.
***
Tak naprawdę demokracja sprawdza się w Polsce jedynie podczas wyborów sołtysów. Na wsi chętnych do objęcia tego stanowiska wszyscy dobrze znają i byle kogo nie wybiorą. Co innego do rad czy sejmu, tam można wybrać każdego. Nie brakuje więc w poselskich ławach osób, które na sołtysa nigdy by się nie nadały. Dlatego z uwagą należy rozważyć pomysł, by także w miastach wybierać sołtysów. Ustawa samorządowa ponoć to umożliwia. Teraz miejscy rajcy niewiele mogą i mało kto ich zna, a jak zna, to zwykle jeszcze z tej gorszej strony. A taki sołtys na osiedlu to mógłby być naprawdę ktoś. Tyle, że ta zaszczytna funkcja trochę jednak do miasta nie pasuje. Sołtysi pozostaną więc jedynie na wsiach.
***
Natomiast w Poznaniu może już niebawem wybierzemy sobie prezydenta. Do normalnej elekcji jeszcze rok z hakiem, ale kampania już się rozpoczyna. Tym bardziej że pojawiły się pomysły na referendum w sprawie odwołania obecnego prezydenta. Jego kilkunastoletnimi rządami w Poznaniu zmęczeni są już prawie wszyscy, a najbardziej chyba on sam. O świetlanej przyszłości grodu nad Wartą nikt już bowiem dzisiaj nie mówi, a administrowanie podupadającą kanalizacją i komunikacją czy dokończenie inwestycji rozbabranych od Euro jest mało pociągające. Nawet pomysł na kolejne starania o organizację młodzieżowych igrzysk w Poznaniu radni storpedowali. No więc, jak tu rządzić i po co?
***
Zwłaszcza, że jak nie zima, to chlapa. A już zwłaszcza przechlapane mają pasażerowie poznańskich tramwajów i autobusów. Nad ich ogólnym wnerwieniem, spowodowanym zwiększaniem się opłat i spóźnień, pochylił się z troską prezydent miasta. Podczas gospodarskiej wizyty przepytał urzędników i zalecił jeździć sprawnie, punktualnie oraz przede wszystkim nie denerwować mieszkańców, bo jeszcze na referendum mogą pójść. No, to teraz będzie już w Poznaniu porządek z tą miejską komunikacją! Jak który tramwaj czy inny autobus nie posłucha, to z panem prezydentem będzie miał do czynienia!

Kwiecień – Okrągłe lanie wody

Poprawia się nam i poprawia. Tak się już poprawiło, że nawet zima nie zaskakuje drogowców. Po prostu oni już zimę całkowicie wykreślili ze swoich planów i jej tegorocznych, całkiem ostrych, ataków nie przyjmowali do wiadomości. Zima, a jeszcze bardziej postawa miejskich służb komunalnych, zaskakiwała więc jedynie bogu ducha winnych mieszkańców, którzy musieli brnąć przez nieodśnieżane jezdnie i chodniki. Bywało więc w środku miasta biało, pięknie i przede wszystkim oszczędnie dla miejskiej kasy.
***
Zmagania z wiosenno-zimowymi kaprysami aury ubarwiane są kolejnymi pomysłami na usprawnienie miejskiej komunikacji. W niej też się ciągle coś poprawia, ale akurat tyle, że wszystko zostaje po staremu. Włodarze miasta przyjęli założenie, że od ciągłego mieszania w Zarządzie Transportu Miejskiego autobusy i tramwaje będą jeździć szybciej i punktualniej. Przyjętej wersji konsekwentnie się trzymają. Jednak, pomimo już kilkuletniego mieszania, pozytywnych zmian jakoś nie widać. A jeśli już coś się zmienia, to tylko na gorsze. Jednak władze ze swej metody rezygnować nie zamierzają i znów zamieszali w kierownictwie ZTM. Specjalistę od żeglugi, który nie poradził sobie z torami i jezdniami, zastąpili specjalistą od telekomunikacji oraz transportu gminnego. Byłoby nawet ciekawie obserwować, jak takiej klasy fachowiec poradzi sobie z komunikacją w ponad półmilionowej metropolii, gdyby nie świadomość, że skutków tego kolejnego eksperymentu będziemy doświadczać na własnej skórze.
***
Nie oszczędzono nam też eksperymentów w gospodarowaniu odpadami komunalnymi. Pod tym ładnym określeniem kryją się śmieci, których wokół nas jest coraz więcej. Właściwie walkę z nimi powinno się zacząć u źródła, czyli zakazać, a w każdym razie ograniczyć opakowania. Tymczasem opakowań jest coraz więcej i są coraz ładniejsze. Jednak w końcu przecież i tak trafiają na śmietnik. Po co więc ich tyle produkować, a potem jeszcze zmuszać mieszkańców do ich segregowania, unieszkodliwiania, odzyskiwania i ponoszenia kosztów tych skomplikowanych procesów?
***
Czepianie się komunikacji miejskiej czy niedoskonałości w zagospodarowywaniu odpadów staje się już trochę nudne. Tym bardziej że w tych dziedzinach od pisania, podobnie jak od mieszania, niewiele się zmieni. A tu wiosna idzie, święta przed nami i trzeba spojrzeć optymistycznie. Jest wszak w Poznaniu i okolicy monopolistyczna komunalna spółka, która po cichu i spokojnie robi swoje. Przy okazji świątecznego dyngusa doceńmy więc specjalistów od uzdatniania i lania wody. Może warto się od nich uczyć, jak na okrągło lać coraz droższą wodę i dobrze na tym wychodzić.

Maj – Nasze poznańskie rekordy

Jest pięknie, wiosna wreszcie zawitała i zewsząd atakują nas informacje o rekordowych osiągnięciach Poznania i jego mieszkańców. Niby kryzys i w ogóle ciężko, a na Motor Show ludzie walili jak za najlepszych targowych czasów. Takiej frekwencji na MTP dawno nie widziano. Tysiące miłośników motoryzacji przyglądało się czterem kółkom w najróżniejszej postaci i marzyło, że może kiedyś będą nie tylko patrzeć na niezwykłe wehikuły, ale także nimi jeździć.
***
Zanim jednak to nastąpi (jeśli w ogóle nastąpi), mogą sobie do woli pobiegać w wiosennym półmaratonie. W tym roku wzięła w nim udział rekordowa liczba uczestników. Pęd do biegania po Poznaniu jest coraz większy, nawet prezydent miasta ochoczo staje w szranki. Oczywiście, przebiec się w doborowym towarzystwie mają prawo wszyscy, ale zwyciężyć mogą tylko zawodnicy z Afryki. Tak dzieje się jednak we wszystkich słynnych maratonach, a to oznacza, że nad Wartą też zrobiło się bardzo światowo. Ciesząc się z rekordowych osiągnięć naszego miasta na niwie motoryzacyjnej i sportowej, wypada zauważyć, że koegzystencja kierowców i biegaczy na ulicach powoduje także rekordowe komplikacje komunikacyjne. Ale one w Poznaniu są już tak długotrwałe i powszechne, że mało kogo z prawdziwych poznaniaków jeszcze dziwią.
***
Kolejny sukces odnotowujemy też w poznańskim ZOO, które niegdyś rozsławił na cały świat młody słoń podejrzewany o seksualne skłonności ku pobratymcom tej samej płci. Rozgłos podtrzymała nowoczesna słoniarnia zbudowana z pomocą unijnych funduszy. Słonie w Poznaniu mają się więc lepiej niż na sawannie, a kierownictwo postanowiło umilić życie niedźwiedziom. Dla sympatycznych misiów budowana jest także nowoczesna i ekskluzywna garsoniera z wygodami. Luksusowa niedźwiedziarnia z pewnością przyciągnie rekordowe tłumy zwiedzających.
***
Potwierdzeniem poznańskich rekordów jest uhonorowanie miasta po raz trzeci z rzędu nagrodą Superbrands przyznawaną przez światową organizację, która rozdaje takie brandy bodaj aż w 85 krajach. Członkowie tej organizacji cieszą się z przyznania nagród, a jeszcze bardziej uhonorowani nimi włodarze miasta, tylko poznaniacy mogą się trochę dziwić. Tyle zacnych i gospodarnych miast nie zasłużyło na takie honory. A tu Poznań, miasto z kiepską infrastrukturą techniczną, niepotrafiące ukończyć wielu inwestycji rozpoczętych jeszcze na Euro, mające ciągle problemy z komunikacją, kanalizacją i pauperyzacją, otrzymuje po raz kolejny wielce zaszczytne wyróżnienie. Po prostu świat jest już tak dziwnie urządzony, że jedne miasta mają sprawnie kursujące autobusy, tramwaje a nawet metro oraz uporządkowane kwestie komunalne, a inne mają tylko zaszczytne tytuły i nagrody. A tych Poznań zbiera ostatnio rekordowo dużo. Co jednak z tych poznańskich rekordów i sukcesów wynika dla mieszkańców?

Czerwiec – Egzaminy z niedojrzałości?

Chociaż matura to coraz większa bzdura, jednak zawsze majowe zmagania kolejnych pokoleń młodzieży z wiedzą i profesorami wywołują u jednych nostalgiczne wspomnienia, a u drugich niepokój, jak im pójdzie na tym owianym legendą egzaminie. Nie na wiele zdaje się medialny szum, egzamin dojrzałości z każdym rokiem traci swe magiczne znaczenie. Nie pomagają ciągłe zmiany w jego zasadach i terminach. Od tego mieszania matura wcale nie staje się słodsza, tylko słabsza. Kiedyś może stanowiła ona przepustkę do dorosłego, lepszego życia. Ale dzisiaj spowszedniała, stała się jednym z wielu egzaminów, przez które muszą przebrnąć kolejne roczniki dziewcząt i chłopaków. Zaczyna się już w podstawówce, potem są testy gimnazjalne, matury, licencjaty i magisteria. A wszystkie te egzaminacyjne progi organizowane są z coraz większym zadęciem, z komisjami i weryfikacjami. I pomyśleć, ile to współczesny młodzieniec musi zdać egzaminów, ile musi się namęczyć, by wreszcie mógł pójść na zasłużone… bezrobocie. Ono jest bowiem dzisiaj udziałem wielu młodych ludzi.

***
Zamiast ożywienia gospodarczego mamy jedynie polityczne. Zgodnie z zasadą, że gdzie dwóch Polaków, tam trzy partie, poznańscy społecznicy skupieni do niedawna w jednym stowarzyszeniu, teraz działają już w dwóch. Cele obu są podobne, formy działania sprowadzające się głównie do gadania i niekiedy pisania, także. Zmiany polegają więc na tym, że Poznaniowi przybyło prezesów i wiceprezesów rozkochanych w mieście i pragnących, by żyło się w nim lepiej. Komu? A na to niech już sobie poznaniacy sami odpowiedzą. Najlepiej podczas zbliżających się wyborów.

***
W imię zaprowadzenia nowych porządków w gospodarowaniu odpadami komunalnymi najprawdopodobniej zacznie obowiązywać od 1 lipca totalny bałagan w śmietnikach i pojemnikach, Jednak zdaniem wielu, zwłaszcza znawców tematu, z utylizacją śmieci jest u nas tak źle, że gorzej już być nie może. Jeśli więc zmiany nastąpią, to jedynie na lepsze. Z zagospodarowaniem rosnącej ilości odpadów musimy więc sobie poradzić. Zwłaszcza, jeśli zbudujemy nowoczesną spalarnię. Niewielu pamięta, że taki obiekt funkcjonował na Wilczaku przez kilkadziesiąt lat XX wieku. Prawie w połowie kolejnego wieku doczekamy więc znowu powstania spalarni. Ta wielka inwestycja kosztować będzie nieco mniej niż wydaliśmy na wzniesienie okazałego, choć trochę się rozsypującego stadionu. Miasto postawiło za grube miliony obiekt, do którego wciąż trzeba będzie dokładać. Natomiast spalarnię zbuduje nam zagraniczna spółka, która będzie na niej zarabiać. Logikę miejskich władz trudno pojąć. Ale nie można ich podejrzewać, że nie myślą. Oni myślą, tyle że tylko o tym, jak wygrać kolejne wybory. A w tym bardziej pomocny jest kosztowny stadion, na którym można się pokazać i urządzać igrzyska, niż dochodowa, ale mało widowiskowa, spalarnia.

Lipiec – Letnie przyspieszenia
Telewizji tylko słucham, bo patrzeć nie ma na co. Zresztą, w tym czasie gazety oglądam, gdyż do czytania prawie nic w nich już nie ma. I właśnie z takich przeglądów mediów niemal każdego dnia dowiaduję się, że europejskim prymusem gospodarczym jest… Polska. Raz coś nam spadnie, raz coś wzrośnie, ale generalnie nasz kraj wciąż na czele. A z kolei w nim we wszelkich statystykach i rankingach przewodzi Poznań. Mamy najniższe bezrobocie, najwyższe poziomy innowacyjności i najlepsze perspektywy. Dzięki takim medialnym obrazkom łatwo popaść w błogostan.
***
Jednak rzeczywistość raz po raz przypomina o sobie. Najbardziej wyrazistym przejawem jej niedostosowania do naszych oczekiwań jest zwłaszcza to, co wyrabia się w pogodzie. Aura nigdy nas nie rozpieszczała, jednak to, co się dzieje obecnie, woła o pomstę do nieba. Zima długo dręczyła nas śniegami i mrozami, ledwo doczekaliśmy wiosny. W końcu nadeszła, ale razem z chłodami, ulewami, podtopieniami, burzami i gradobiciami. Jakby jakieś kolejne plagi egipskie się na nas zwaliły. I jak w takich przekropnych warunkach żyć?
***
Z pogodą kiepsko, z innymi sprawami podobnie. Nawet w ogródkach działkowych niespokojnie. Politycy znów bowiem zabierają się do ich reformowania, czyli likwidowania. Przy spółdzielczości też by sobie chętnie pomajstrowali. Wychodzi z nich ta jakaś polityczna natura – skoro coś jeszcze dobrze działa, to tylko kombinują, jakby to zepsuć. Nieważne że na takich zmianach wielu straci, ważne że ktoś również zyska.
***
Na ulicach też coraz więcej chętnych do maszerowania i paradowania. Cele i hasła tych przemarszów coraz szczytniejsze, chociaż z liczebnością uczestników różnie bywa. Większość rodaków woli jednak spacerowanie po marketach, niż manifestowanie po ulicach. Ale wkrótce mogą nie mieć wyboru. Jacyś posłowie już tam kombinują, jakby wielkie centra handlowe pozamykać w niedziele i skończyć z handlowymi wędrówkami ludów. Pomysł odgórnego zakazywania ludziom niedzielnych zakupów wydaje się niedorzeczny, ale w naszym kraju im bardziej absurdalna inicjatywa, tym zdaje się mieć większe szanse na powodzenie. Nikt wiec nie może się czuć bezpiecznie dopóki nasi wybrańcy obradują.
***
Na razie najbardziej zagrożone są maluchy, które rok wcześniej, niż ich rodzice, pomaszerują do szkoły. Niedawno posłowie wydłużali aktywne życie emerytom, teraz zabierają się za najmłodsze pokolenie. Niech się dzieciaki szybciej uczą i szybciej dorastają. Takie są wymagania współczesnego świata, który coraz bardziej przyspiesza. Nie dałoby się go jakoś zatrzymać i wysiąść, choćby na chwilę, choćby latem?

Sierpień – Lato referendalne

Lato mija pod znakiem kolejnych anomalii pogodowych, rewolucji śmieciowej, referendów w gminach, występów Isi Radwańskiej na kortach i łamach kolorowej gazety oraz przede wszystkim narodzin brytyjskiego potomka. Chyba bywało u nas ciekawiej, a to UFO lądowało w zbożu lub wieloryb płynął w górę Wisły. Ale sezon wakacyjny trwa i jeszcze wiele przed nami oraz mediami.
***
Pogoda jaka jest, każdy widzi. Chociaż widzi, to jednak musi jeszcze prognozy obejrzeć lub posłuchać. Dowie się z nich, że mimo globalnego ocieplenia, możliwe są lokalne ochłodzenia, podtopienia oraz insze gwałtowne zaburzenia. W sprawie pogody pewne jest więc tylko tyle, że nic nie jest pewne.
***
Podobnie zdaje się być w kwestii zagospodarowania odpadów komunalnych, czyli segregowania śmieci oraz ich wywożenia z osiedli. Wszyscy są zgodni, zarówno ci, którzy ustawę wprowadzają w życie, jak i ci, którzy doświadczają jej skutków, że nadaje się ona jedynie do śmieci. Ale nowe prawo obowiązuje i trzeba je respektować. Nawet jednak przy dobrej woli nie jest to łatwe. Przepisy są bowiem niejasne i rodzą liczne wątpliwości, na dodatek gminy i związki międzygminne skorzystały z dowolności w ustalaniu szczegółowych regulaminów. Stąd różne systemy i stawki opłat oraz zasady segregowania. W jednych gminach mieszkańcy otrzymują pojemniki i worki na odpady za darmo, w innych muszą je kupić. Różne są liczby pojemników, ich kolory oraz zasady co, do którego wrzucać. Rewolucja odpadowa, jak każda rewolucja, zaczyna się więc od bałaganu. Ciekawe tylko, co będzie dalej.
***
Jeden rok bez wyborów jakoś przeżyliśmy, ale drugi już zdzierżyć trudno. Chociaż więc w tym roku nie przewidziano żadnych wyborów, z tęsknoty za nimi urządziliśmy sobie rok referendalny. Z kolejnych miast i gmin napływają informacje o referendach mających odwołać wójtów, burmistrzów, a nawet prezydentów. W Poznaniu też wiosną przymierzano się do tego, ale skończyło się na nieudolnych próbach. W Elblągu i paru innych miastach zapału i umiejętności inicjatorom jednak wystarczyło i zafundowali mieszkańcom obok letniej także wyborczą gorączkę.
***
A przecież o tej porze na temperaturę trzeba uważać. Naszej najlepszej tenisistce, tak gorąco się zrobiło od reklamowania kuchenek, że rozebrała się do zdjęć w amerykańskim magazynie. Niewiele w tej nagiej sesji pokazała, ale pewnie dużo skasowała. Wszystkie te letnie wybryki gwiazd i natury bledną jednak wobec narodzin potomka w brytyjskiej rodzinie królewskiej.
Dlaczego losy podupadłej monarchii przykuwają uwagę tysięcy mediów i milionów ludzi? Może to przez letnią nudę i upały?

Wrzesień – Klękajcie elity

Przed kibolami i piłkarzami Lecha klękają tylko poznańskie „elyty”, których czołowi przedstawiciele próbują się ogrzewać w ciepełku ich rzekomych sportowych sukcesów. Tymczasem nawet kluby z europejskich peryferii potrafią już dokopać „kolejarzowi”. O osiągnięciach kopaczy sprowadzanych do Lecha za grube miliony szkoda gadać, bo przecież dostali bęcki nie pierwszy raz. Ciekawsze są okoliczności pojawienia się haniebnej, antylitewskiej flagi na stadionie. Okazuje się, że jedna trybuna miejskiego stadionu jest eksterytorialna i nikt poza kibolami nie ma tam nic do powiedzenia. Nawet policja tam nie zagląda, żeby tylko przypadkiem nie zdenerwować wiernych kibiców. Prawie dwie godziny przed meczem było wiadomo o fladze i ani służby porządkowe, ani policja, ani władze klubu nie raczyły nic zrobić. Jeszcze by się chłoptasie zdenerwowały i dopiero byłoby nieprzyjemnie. Liczono pewnie, że wszystko rozejdzie się po kościach. Tymczasem rozzuchwaleni kibole pokazali co potrafią i zrobiło się obrzydliwie. Teraz nie bardzo wiadomo, co z tym fantem począć. Niemoc jest bowiem powszechna. Sędzia meczu i oficjele udawali, że nic się nie stało. Wojewoda kilka dni myślał, jak zamknąć eksterytorialną trybunę. W końcu zamknął, ale kibole i tak weszli na sąsiednią trybunę i obsobaczyli go wulgarnie. A on publicznie opowiada, że „nic nie słyszał, bo akustyka była słaba”. Wszystko jasne, kibole nadal mogą się czuć bezkarni. Nadal, gdyż to nie pierwszy taki ich wyczyn. Za poprzednie nie spotkały ich większe kary i teraz też jakoś nie słychać, żeby policja i prokuratura zabrały się ostro za sprawców. Może jeszcze UEFA przykładnie ukarze poznański klub? Jednak zapowiedzi o grzywnach w wysokości kilku czy kilkudziesięciu tysięcy euro są po prostu śmieszne. To na waciki dla klubu, który obraca milionami. A w dodatku, jakby UEFA była bardzo surowa, to przecież miasto dołoży klubowi z własnej kasy. Za promocję Poznania.
***
Sławne Euro 2012, które też miało być wielką promocją Poznania, wreszcie powoli dobiega końca. To znaczy lada tydzień zakończone zostaną inwestycje, które miały być gotowe na otwarcie Euro. Już wkrótce dojedziemy ul. Grunwaldzką na stadion i trochę dalej. Jednak na przebudowaną Kaponierę i parę innych obiektów budowanych z myślą o Euro przyjdzie jeszcze poczekać.
***
Władze miasta nie żałują środków na rozbudowę i promowanie „strefy 30”. Znaków z takim ograniczeniem prędkości jest w śródmieściu coraz więcej. Jednak na usprawnienie komunikacji nie mają one większego wpływu, choć może poprawiają samopoczucie decydentów oraz producentów. Jeśli bowiem ulice są przejezdne, to auta i tak jeżdżą szybciej. Samochodem „trzydziestką” nie da się jechać. Natomiast w godzinach komunikacyjnego szczytu szybciej niż 30 km na godzinę i tak się nie pojedzie. Po co więc wydawać pieniądze na strefę?
***
Z miejskimi inwestycjami w ogóle są problemy. Zwłaszcza po ich ukończeniu. W tworzenie strefy 30, w zbudowanie term maltańskich, stadionu czy choćby zamku królewskiego władowano ogromne środki publiczne. A teraz trzeba jeszcze więcej dokładać do ich utrzymania. Czy nie byłoby rozsądniej inwestować w coś, co przynosi zyski lub choćby nie wymaga ponoszenia kolejnych nakładów? Ale to byłoby zbyt proste.

Październik – Optymizm nam powiewa

Jesień, niby szaro, smętnie, a tu zewsząd wieje optymizmem. Oj, powiało nim i to w najróżniejszych dziedzinach. Największy ciężar gatunkowy ma oczywiście ten płynący z góry. Z urzędowym optymizmem obwieszczono rodakom koniec kryzysu, którego rzekomo nigdy w naszym kraju nie było. Po tak radosnej nowinie nie straszne nam już inne przejawy optymizmu. Życie tu i teraz nas uodporniło. Damy radę, przetrzymamy czasy nieuchronnie nadchodzącej prosperity.
***
Nasz rodzimy optymizm w całej krasie objawia się w służbie zdrowia. Wbrew powszechnym narzekaniom na jej upadek poznańscy medycy wykazali się w minionych tygodniach nie lada optymizmem. Pewnej starszej pani termin operacji ortopedycznej wyznaczyli na rok… 2022. Tylko niespełna 10 latek i już do leczenia. Oto jasne, perspektywiczne spojrzenie w przyszłość, pełne wiary w cierpliwość i siły zdrowotne pacjentki. Równie ufnie potraktowali lekarze romskiego chłopca, który z krwawiącymi ranami szukał u nich pomocy. W publicznej placówce opieki zdrowotnej otrzymał radę, by poszedł sobie do gabinetu prywatnego. Właściwie to nic nowego. W mniej czy bardziej zawoalowanej formie taką poradę od przedstawicieli państwowej służby zdrowia otrzymują dzisiaj wszyscy pacjenci.
***
Prawdziwy wybuch optymizmu nastąpił z wcześniejszym o miesiąc uruchomieniem ruchu tramwajowego na trasach, których budowa powinna być już ukończona przed blisko dwoma laty. Radość z faktu, że tramwaje znów jadą Grunwaldzką, a z Piątkowa wreszcie można dojechać na Dworzec Zachodni, mącą nieco informacje, że liczba pasażerów znacznie się zmniejszyła. Ludzie odwykli od miejskiej komunikacji i niechętnie kupują bilety na tramwaj czy autobus. Trudno, pasażerów mniej, ale za to kontrolerów będzie więcej. Przynajmniej tramwaje nie będą po próżnicy puste jeździć.
***
Jesienią w polityce, jak zwykle, ci odlatują, tamci pozostają, ale każdy tryska optymizmem. Bo to ponoć on przyciąga sukcesy. Tych jakoś nie widać, ale partyjnego hurraoptymizmu ci u nas dostatek.
***
Wzorem optymizmu od lat są sympatycy sportu. Wprawdzie białoczerwoni przegrywają gdzie tylko mogą. Nawet amatorzy z San Marino zdołali strzelić naszym orłom bramkę, ale to przecież drobiazg. Porażka ta czy inna – nieważne. Bo tak naprawdę, Polacy, nic się nie stało. Zawsze znajdziemy sobie jakiś sukces. Jak przegrają piłkarze, koszykarze czy siatkarki, to trafi się zwycięski żużlowiec albo biegaczka narciarska.
***
I powiewa, i zawiewa nam tym optymizmem z każdej strony, z każdego obrazka, z każdej wypowiedzi. Jeszcze trochę tak powieje, a trzeba będzie naprawdę zwiewać.

Listopad – Nawet referendum nie mamy

Dlaczego w Poznaniu podczas hitlerowskiej okupacji nie było powstania? Wiadomo, było prawnie zakazane. Dlaczego jednak w Poznaniu nie było referendum w sprawie odwołania prezydenta? Przecież prawo na to pozwala. Warszawa je sobie zafundowała i cały kraj wstrzymywał oddech, czekając na jego wyniki. Prasa o nim bez przerwy pisała, telewizja pokazywała, a ludność w kółko gadała. Promocja jak się patrzy, i to za darmo. A władze Poznania płacą grube bejmy, żeby w krajowych, nie mówiąc już o światowych, mediach coś o mieście nad Wartą napisano lub choćby skrytykowano. Tymczasem przez jakieś referendum, z którego i tak nic nie wynikło, o naszej stolicy zrobiło się głośno. A mogło być tak o Poznaniu.
***
Kto jeszcze pamięta, że wiosną młodzi poznańscy radni, bardzo ambitni i trochę mniej opozycyjni, szumnie zapowiadali referendalną akcję. Plany mieli bogate i już widzieli siebie na samorządowych stanowiskach. Jednak na widzeniach oraz paru krasomówczych przemówieniach się skończyło. Zapału i ochoty do roboty nie wystarczyło im bowiem na długo. Paru warszawiakom, też młodym i ambitnym, jednak bardziej się chciało i mimo wszystko sporo osiągnęli. Ostatnimi czasy pani prezydent co rusz jakieś nowe inwestycje w stolicy otwierała, przy okazji kawką i herbatką przechodniów częstowała, a ile przy tym jeszcze naobiecywała. Aż miło byłoby tego słuchać, gdyby nie tłukące się po głowie pytanie – a dlaczego nie w Poznaniu.
***
U nas tradycyjnie miejskie władze niczego dobrego nie obiecują i słowa dotrzymują. Przez lata poznaniacy przywykli już do takiej spokojnej i odpowiedzialnej formy rządzenia. Żadne sukcesy w postaci olimpiady do zorganizowania, mimo z uporem maniaka powtarzanych prób o jej przyznanie, nam nie grożą. Przetrzymaliśmy inwestycyjny kataklizm związany z piłkarskimi Euro oraz zbudowaniem paru obiektów do stałego ich utrzymywania i dopłacania do nich, teraz więc musimy zająć się posprzątaniem po tych ekstrawagancjach oraz podliczeniem zysków i strat. Ale problem w tym, że jednym poznaniakom, rozkochanym w swym mieście, wychodzą prawie same zyski, natomiast innym poznaniakom, też rozkochanym w swym mieście, prawie same straty. Trudno jakoś te nasze poznańskie po-rachunki zbilansować.
***
Była szansa dokładnie to wszystko podliczyć przy okazji referendum. Jego wiosenni inicjatorzy jednak zawiedli. Obecnie próbują coś tam naprawiać, pomstując w mediach i gdzie popadnie na miejskich urzędników, że nieudolni, że niekompetentni i że w ogóle do niczego. Być może, ale jednak aż ciśnie się pytanie – A wy panowie radni, wielcy krytycy, to co potraficie? Nawet głupiego referendum nie umiecie w Poznaniu zorganizować.

Grudzień – Wracamy nad Bałtyk

Przetrzymaliśmy jakoś ten pechowy, bo trzynasty, rok trzeciego tysiąclecia. Łatwo nie było, ale daliśmy radę. W nagrodę pod choinkę zasłużyliśmy więc na same dobre wiadomości. Tym bardziej że przynosi je nie gwiazdor, ale nasze poznańskie władze, które uszczęśliwiały nas przez minione miesiące.
***
Po latach odcięcia od morza Poznań wraca nad Bałtyk. Przy kaponierze, w miejscu kultowego gmachu z restauracją i kinem „Bałtyk”, znów stanie budynek o tej nazwie. Ale co to będzie za budowla! Tu ścięta, tam wycięta, cała w szkle i aluminium. Niezwykła konstrukcja zaprezentowana na razie w obrazkach robi wrażenie. Chociaż nie każdego może ten nowy „Bałtyk” zachwyci, to jednak przyznać trzeba, że prezentuje się znacznie lepiej od swego kanciastego poprzednika. Czy jednak zdobędzie równą sławę i sympatię? Czy znów zadziała magia Bałtyku w centrum miasta?
***
Jeszcze kilkanaście lat temu większości z nas galeria kojarzyła się jedynie z nudnymi salami pełnymi obrazów, do których zapędzano wycieczki szkolne. A teraz wszyscy pchają się do galerii. Mogą w nich całe dnie spędzać. Polak bez galerii już żyć nie może. A Poznań, po otwarciu kolejnej przy dworcu kolejowym, należy do krajowej czołówki pod względem powierzchni galeryjnej przypadającej na jednego mieszkańca. Zapowiadane są otwarcia następnych, jest więc szansa, że staniemy się absolutnym liderem w tej dziedzinie. Zbudować prawie w centrum miasta tyle ogromnych galerii – nieważne że handlowych – to jest prawdziwa sztuka.
***
W mieście dokonała się rewolucja komunikacyjna. Nie, oczywiście że nie zbudowano nowych arterii, węzłów czy tras komunikacyjnych. Co najwyżej dokończono parę ważnych inwestycji, które miały się zakończyć w poprzednich latach. Mimo braku znaczących osiągnięć w tym zakresie, a może właśnie dzięki temu, rewolucja się jednak dokonała. Na śródmiejskich ulicach powszechni są rowerzyści. Nie ma ich jeszcze tylu, co w Chinach lub krajach zachodnich, ale coraz mocniej rywalizują ze zmotoryzowanymi o miejsce na ulicach. Ścieżek rowerowych z prawdziwego zdarzenia wciąż bowiem jak na lekarstwo. Mimo tych utrudnień chętnych do przesiadania się z zatłoczonych tramwajów i wystających w korkach samochodów na dwa kółka jest coraz więcej. Po Poznaniu rowerem szybciej, taniej i oby jeszcze bezpieczniej.
***
Kolejną nacją, po Irlandczykach, która polubiła Poznań, okazują się… Hiszpanie. Dotychczas to głównie my masowo ciągnęliśmy na tamtejsze plaże lub plantacje, a w minionym roku to potomkowie don Kichota bardzo chętnie przyjeżdżali nad Wartę. Większość zapewne wypoczywać, ale nie brakuje też chętnych do robienia wielkich biznesów. Właśnie pojawienie się Hiszpanów, którym zachciało się odbierać i zagospodarowywać poznańskie śmieci spowodowało sporo zamieszania na rynku odpadowym. Dotychczasowi potentaci poczuli co znaczy prawdziwa konkurencja. A nam pozostaje mieć nadzieję, że w rywalizacji pomiędzy latami, kolejny 2014 rok będzie lepszy i przyjemniejszy dla każdego.

WIST